Upadający hegemon i historyczna szansa

Na naszych oczach rozpada się światowy ład jednobiegunowy. Słabnie on już od dawna (od 11 września 2001 roku), ale to właśnie rok 2021 ze szczytem niegasnącej pandemii koronawirusa, przyniósł pewne symboliczne wydarzenia, które świadczą o tym, że kres jednobiegunowości jest już nieunikniony. Już Donald Trump godził się na ład wielobiegunowy, nalegając tylko, by Stany Zjednoczone miały w jego ramach szczególny status. Było to dążenie całkowicie racjonalne i odpowiedzialne. Ale Trump został tak naprawdę obalony. Jego obalenia dokonali ci fanatyczni zwolennicy globalizmu, z którymi walczył on w swoim kraju.

O koronawirusie

Gdy dyskutowano o tym czy koronawirus istnieje, czy nie; o tym czy jest niebezpieczny, a nawet śmiertelnie niebezpieczny, czy nie, stałem (i nadal stoję) na następującym stanowisku: COVID jest śmiertelnie niebezpieczny, to nie zwykły wirus, lecz coś w rodzaju dżumy nowego pokolenia. Dlatego popierałem: a) lockdown; b) noszenie masek; с) izolację; d) opuszczanie miast; e) rezygnację ze spotkań i kontaktów; f) zamknięcie wszystkiego, co może (i powinno) być zamknięte; g) zakaz przemieszczania się; h) rezygnację z podróży i wielu innych rzeczy. Wszystko to decyzje niewygodne, nieprzyjemne i trudne, lecz w obliczu dżumy uzasadnione.

Dyktatura liberalizmu 2.0. – rozmowa z prof. Aleksandrem Duginem

Jak już powiedziałem, ideologia polityczna nie może istnieć bez dystynkcji przyjaciel – wróg. Traci ona wówczas swoją tożsamość. Pozbawienie się wroga równoznaczne jest z ideologicznym samobójstwem. Ukryty i niezdefiniowany wróg nie wystarczał do legitymizacji liberalizmu. Liberałowie nie mieli wystarczającej siły przekonywania jedynie w oparciu o demonizowanie Rosji Putina i Chin Xi Jinpinga. Co więcej, uznanie, że formalny, ustrukturyzowany ideologicznie wróg istnieje wyłącznie poza liberalną strefą wpływów (demokracją, gospodarką rynkową, prawami człowieka, globalną technologią, totalnym usieciowieniem etc.) po stwierdzeniu momentu jednobiegunowego na początku lat 1990., byłoby równoznaczne z przyznaniem się do błędu. A zatem ten wewnętrzny wróg pojawił się w samą porę, dokładnie wtedy, gdy był najbardziej potrzebny. Był nim Donald Trump. Uosabiał on różnicę pomiędzy liberalizmem 1.0 a liberalizmem 2.0. Początkowo podejmowano próby wykazania związków pomiędzy Trumpem a „czerwono-brunatnym” Putinem. Poważnie zaszkodziło to jego prezydenturze, lecz było ideologicznie niespójne. Było tak nie tylko z uwagi na brak rzeczywistych jego relacji z Putinem i ideologiczny oportunizm Trumpa, ale również ze względu na to, że sam Putin jest w rzeczywistości bardzo pragmatycznym realistą. Podobnie, jak Trump, jest on populistą wyborczym; jest też raczej oportunistą, tak naprawdę niezainteresowanym kwestiami światopoglądowymi. Retoryka przedstawiania Trumpa jako „faszysty” była równie absurdalna. Przez to, że jego rywale polityczni używali jej zdecydowanie zbyt często, stworzyła ona wprawdzie pewne kłopoty dla niego, ale również okazała się niespójna. Ani sam Trump, ani jego ekipa nie składała się z „faszystów” czy przedstawicieli jakichkolwiek tendencji skrajnie prawicowych, które w społeczeństwie amerykańskim były od wielu lat marginalizowane i przetrwały wyłącznie jako rodzaj libertariańskiego rezerwatu czy kiczowatej kultury.

Dugin i jego krytycy

Jednak wiodącym motywem tej dyskusji nie była refleksja nad tym, co proponuje Dugin i jak ocenia obecną sytuację, ale przyczepienie się do tego, co komu w tym tekście się nie podoba, czego brakuje, a także zawiłe przesycone niezrozumiałymi terminami refleksje nad tym, czy ten obecny Dugin to czasem nie „zdradził” Dugina wczesnego. Innym z kolei brakowało w jego przesłaniu marksizmu i ekonomizmu a inni zarzucali mu, że marksizmu broni. Jedni uznali, że przeszedł na pozycje „konserwatywne”, inni, że jest nadal bolszewikiem.

Manifest Dugina a Odkupienie

Najnowsze przemyślenia Dugina poruszają wiele ciekawych zagadnień. Autor szuka  źródeł szalejącego na świecie zła i sposobu na pokonanie globalistów. Manifest natychmiast przetłumaczono na wiele języków, przesłanie Dugina w błyskawicznym tempie zyskuje na popularności wśród antyglobalistów z różnych krajów, zaś w Polsce doczekał się już pierwszych polemik wśród inteligencji. Głównym zarzutem pod adresem Dugina jest to, że – o ile słusznie walczy z wszechwładzą globalistów, o tyle – marzy mu się wielobiegunowość w postaci wielkich mocarstw, gdzie znaczącą pozycję będzie miała imperialna Rosja i zabraknie przy tym miejsca dla państw narodowych, takich jak Polska. Nie podzielam tej obawy. Co więcej, choć sama zostałam ukształtowana w domu o tradycjach narodowych, to nie uważam, że zachowanie państwa narodowego jest naszym najważniejszym celem na tej wojnie. Ale o tym będzie w podsumowaniu.

Dugin vs. Dugin. O „Manifeście Wielkiego Przebudzenia”

„Manifest Wielkiego Przebudzenia” autorstwa rosyjskiego filozofa Aleksandra Dugina zdążył odbić się już pewnym echem w środowiskach antysystemowych w Polsce i nie tylko. W przeważającej części da się go interpretować w perspektywie ciągłości poglądów autora „Czwartej Teorii Politycznej”, acz, w porównaniu do jego poprzednich wypowiedzi, w „Manifeście...” pojawiają się też niepokojące przesunięcia akcentów, każące zachować sceptyczny dystans do obecnego zwrotu w refleksji Autora.

Zanim jednak owe przesunięcia akcentów unaocznimy, wskażmy na metodologiczny szablon i strukturalny rdzeń refleksji A. Dugina, narosło bowiem wokół tej kwestii w naszym kraju wiele nieporozumień. Na początku lat 1990. rosyjski filozof dał się poznać jako autor oryginalnej „syntezy” komunizmu i faszyzmu, nazwanej przez niego „narodowym bolszewizmem”.

PAŃSTWO NARODOWE I JEGO ALTERNATYWY W MYŚLI ALEKSANDRA DUGINA

Za najstarsze narody we współczesnym znaczeniu tego terminu badacze uznają naród francuski i angielski, wywodząc je z czasów Wojny Stuletniej (1337-1453), która w toku walk przekształciła się w pełnowymiarowy konflikt narodowy. W walki włączyła się ludność, zwłaszcza francuska, niezależnie od przynależności stanowych. W jej trakcie pojawiły się pierwsze koncepcje zwiastujące państwo narodowe, tj. postulat granic Francji pokrywających się z zasięgiem języka francuskiego oraz żądanie króla posługującego się językiem francuskim. Naród francuski powstał w głównej mierze jako sojusz króla z mieszczaństwem.

0 nadziei, która odeszła

W Polsce od lat sporym zainteresowaniem cieszy się postać Aleksandra Dugina, choć często jego dorobek przedstawiany jest w krzywym zwierciadle, a jego fragmenty bywają wyrywane z kontekstu, by w ten sposób udowodnić za ich pomocą dowolną, z góry założoną tezę. Dlatego każda rzetelna monografia naukoyva, przedstawiająca choćby ty lko pewien wycinek myśli rosyjskiego filozofa polity cznego, jest rzeczą niezwykle cenną.
To dlatego warto sięgnąć po pracę dr. Krzysztofa Karczewskiego „In Trump We Trust. Stosunek Aleksandra Dugina do Donalda Trumpa i jego wizji Stanów Zjednoczonych Ameryki". Autor monografii podzielił ją na trzy rozdziały, mierząc się z tytułowym problemem w sposób kompleksowy, obfitujący w próby wyjaśnienia tła rozważań i charakterystykę poszczególnych omawianych obszarów.

Duginistyczne „przebudzenie"

Kilka dni temu na stronie Myśli Polskiej ukazał się „Manifest Wielkiego Przebudzenia" autorstwa Dugina. Manifesty kojarzą nam się raczej z krótkimi tekstami, ale ten konkretny stanowi przejaw idei, które głosi, czyli zwycięstwa rosyjskiego bizantynizmu, dla którego tak charakterystyczny jest monumentalizm, czyli przerost formy nad treścią. Najpierw mamy rozwlekły wywód filozoficzny na temat tego jak nominalizm doprowadził do indywidualizmu, który odpowiedzialny jest za całe zło współczesnego świata, którego symbolem stał się Wielki Reset. Następnie autor kreśli kontrpropozycję w postaci ruchu Globalnego Przebudzenia, na czele którego stanąć ma Rosja jako katechon „powstrzymujący i tamujący nadejście ostatecznego zła". Globalne Przebudzenia opierać się ma na ideach niemających nic wspólnego z dekadenckim burżuazyjnym światem wyrosłym z nominalizmu. Do tych zgubnych idei Dugin oczywiście zalicza nowoczesną ideę państwa narodowego, która ma zostać definitywnie pogrzebana przez nowy (stary) imperializm. Nie miejsce tu na to, by szczegółowo rozprawiać się z wizją tego rosyjskiego, aczkolwiek w dużej mierze myślącego po niemiecku, ideologa imperializmu. 

MANIFEST ALEKSANDRA DUGINA

Manifest Wielkiego Przebudzenia czytamy jednym tchem. Poza przenikliwością umysłu, jego autorowi Aleksandrowi Duginowi nie sposób odmówić też ogromnego talentu literackiego. Sposób prezentowania jego postaci i dorobku w polskich mediach jest. niestety, skrajnie zdeformowany. Mamy zazwyczaj do czynienia z demonizacją rosyjskiego filozofa i próbami przypisywania mu cech niemal diabolicznych.

Biden kontra Putin? Nie żartujmy…

Bo przecież, co moglibyśmy dostrzec choćby baczniej obserwować Niemców, naszych bezpośrednich ekonomicznych nadzorców i właścicieli – nasze interesy są daleko bardziej związane z umacnianiem kooperacji europejsko-rosyjskiej i europejsko-chińskiej niż ze zlecaniami Waszyngtonu. Wszak i nasz system energetyczny, a także to zostało z potencjału przemysłowego dostosowane są do mixu węglowo-gazowego, to my też zamiast Berlina mogliśmy być głównym beneficjentem energetycznych interesów z Rosją. 

Manifest Wielkiego Przebudzenia

Podejrzewają to – nawet, jeśli tylko mgliście – wszyscy ci, którzy wkraczają na drogę walki z globalizmem i liberalizmem. I choć QAnon ze swoimi charakterystycznymi antyliberalnymi teoriami spiskowymi, jedynie zniekształca obraz rzeczywistości, prezentując swoje podejrzenia w groteskowej formie, dzięki czemu nietrudno odrzucić je liberałom, rzeczywistość opisana w trzeźwy i obiektywny sposób okazuje się o wiele straszniejsza niż najbardziej przerażające i potworne prognozy.

„Wielki Reset” to naprawdę plan likwidacji ludzkości. Bowiem właśnie do takich logicznych następstw prowadzi doprowadzona do końca linia „postępu” w rozumieniu liberalnym: dążenie do wyzwolenia jednostki od wszystkich form tożsamości zbiorowej nie może skończyć się inaczej niż wyzwoleniem jednostki od samej siebie.

Filozofia mitu jako wzajemne oddziaływanie oczekiwania i pamięci

Podjęty w ramach socjologicznej refleksji temat badań nad społecznym charakterem czasu i pamięci jest niezwykle popularny, aczkolwiek napisane prace - jak się wydaje - do niczego się nie przyczyniają i nie mają niejako „dalszego ciągu” (Tarkowska 1987, 9). Przełom antypozytywistyczny pozwolił wprowadzić do socjologicznego pola badawczego problematyki pamięci kategorię pamięci nieświadomej, opisaną w koncepcji nieświadomości przez Zygmunta Freuda i Carla Junga. W ten sposób, uwzględniwszy ową kategorię, otrzymujemy dwa podstawowe rodzaje pamięci - pamięć świadomą i pamięć nieświadomą, co umożliwia badanie podstawowej relacji między nimi, nazywanej potocznie „oczekiwaniem”. Narzędziem badawczym ułatwiającym rozróżnienie pamięci jest dokonany z punktu widzenia czynnika poznawczego podział na pamięć aprioryczną i aposterioryczną. Z natury aprioryczności pamięci, którą jest ironiczna gra i ironiczna relacja do świata, wynika, że wszystkimi działaniami pamięci kieruje w racjonalny sposób niewidzialna siła, którą w rozprawie będziemy nazywać pamięcią nieświadomą lub mitologiczną.

 

NASZA WOJNA EPISTEMOLOGICZNA

Oczywiście, kategorycznie odrzucam filozofię analityczną i racjonalistyczny pozytywizm; uznaję materializm, indywidualizm i podejście analityczne do świadomości za formy choroby psychicznej. Jednocześnie, po odrzuceniu filozofii analitycznej jako nieporozumienia, jeśli traktować ją jako coś „obligatoryjnego”, uznać trzeba wywodzące się z amerykańskiego pragmatyzmu z jego całkowitą obojętnością wobec preskryptywności tak podmiotu, jak i przedmiotu, refleksje za interesujące. W ogóle, wszystko to, jeśli tylko nie byłoby obligatoryjne, lecz wolne od nacisku globalistycznego totalitaryzmu i hegemonii epistemologicznej liberałów, mogłby okazać się wartym zgłębiania. Nawet – niech Bóg mi wybaczy – Russell.

Koronawirus i krach światowego porządku

Po pierwsze, epidemia koronawirusa jest końcem cywilizacji. Społeczeństwo otwarte to zaraza. Ci, którzy chcą likwidacji granic, przygotowują grunt pod totalne unicestwienie ludzkości. Można się z tego śmiać, lecz ludzie w białych, przeciwwirusowych kombinezonach powstrzymają te uśmieszki. Ratunkiem może być wyłącznie zamkniętość. Zamkniętość we wszystkich wymiarach – granic, gospodarek, zaopatrzenia w towary i żywność. Johann Fichte nazwał to „zamkniętym państwem handlowym”. Powinniśmy zlinczować George’a Sorosa, a Fichtemu stawiać pomniki. To lekcja pierwsza.

Aleksander Dugin: „Podstawy geopolityki” już dostępne po polsku!

Jeśli przyjrzeć się historii geopolityki, której w znacznej mierze dotyczy niniejsza pozycja, bezpodstawny staje się rosnąco popularny dziś pogląd, że – jako system interpretacji współzależności bytów polityczno-społecznych i zajmowanych przezeń przestrzeni – musi ona wykluczać inne wzorce światopoglądowe, dyscypliny naukowe czy paradygmaty badawcze lub rościć sobie prawo do wyższości nad nimi; dalej, że (aby za wszelką cenę obronić swój status jako nauki) nie może ona łączyć się z systemami ściśle ideowymi lub nawet zawierać ich w sobie jako część składową swojej syntetycznej i złożonej formuły.

A. Dugin: Podstawy geopolityki

W „Podstawach geopolityki” profesor Aleksandr Dugin w sposób przejrzysty udowadnia, że geopolityka u swoich podstaw przesiąknięta jest nie tylko strategicznym pragmatyzmem i staranną analizą wpływów krajobrazu, ukształtowania terenu i położenia na wzajemne relacje ośrodków siły, ale też mistycznym starciem żywiołów, intuicyjną wolą kontynentów, biblijną walką bestii o rząd nad duchową i materialną tkanką świata i archetypami Tradycji, które w sposób zarówno symboliczny jak i dotykalny od zarania dziejów wpływają na rzeczywistość oraz – odwrotnie – stanowią jej odbicie.

„Putin kontra Putin”. Kolejna książka A. Dugina dostępna w Polsce

Choć Aleksander Dugin na łamach niniejszej książki opisuje narodowych bolszewików Limonowa jako „chamowatych urwisów z paryskim dziadem na czele”, podziela jednak zdanie, że liberałowie stanowią jeden z fundamentów dualistycznego układu, który jest istotą systemu politycznego Rosji Putina.  Analiza Dugina sięga jednak znacznie głębiej, dociera do faktów, które prowadzą go do odmiennych wniosków. Podczas rozmowy przeprowadzonej ze mną na kilka miesięcy przed wydaniem w Polsce niniejszej książki, Autor zauważa, że pomimo iż w Rosji formalnie obowiązują zasady liberalnej demokracji, organizowane są wybory, istnieje trójpodział władzy, panuje liberalna ekonomia rynkowa, a także „perwersyjna i okropna” nowoczesna kultura, to jednak istnieje zupełnie inna, bardziej autentyczna strona rosyjskiej rzeczywistości społeczno-politycznej. Wyróżnikami tej innej, „głębszej” rzeczywistości jest autorytarna władza, brak demokracji, konserwatywne wartości dominujące w społeczeństwie, zakaz gejowskich pochodów i pewnego rodzaju „totalna mobilizacja”, na przykład w kontekście zjednoczenia z Krymem.

Klub Wałdajski jako zwierciadło geopolityki

Historycznie i geograficznie Rosja jest Eurazją, to znaczy odrębną cywilizacją łączącą w sobie cechy europejskie i azjatyckie, położoną na terenie i Europy, i Azji. Kierunek azjatycki tradycyjnie stanowił przynajmniej połowę rosyjskiej polityki: zagospodarowanie Północy Rosyjskiej aż do Arktyki, utworzenie Północnego Szlaku Morskiego, rozszerzenie na Syberię i Daleki Wschód, dostęp do Oceanu Spokojnego, integracja ogromnych obszarów Azji Środkowej, wojny z Iranem i Turcją, zaangażowanie w politykę świata islamskiego i Bliskiego Wschodu, a przez to współdziałanie z państwami i narodami azjatyckimi.
W ostatnim okresie więcej uwagi poświęcano Europie i Zachodowi, co skutkowało brakiem równowagi. Jednocześnie stale rozwijały się relacje z krajami azjatyckimi. 

TEORIA CYWILIZACJI HERMANA WIRTHA

Teorie Wirtha są oparte na hipotezie pożyczonej od indyjskiego autora Bali Gandhara Tilaka (1856-1920) [1], że pierwotna protoindoeuropejska cywilizacja ukształtowała się w późnym Paleolicie (kultura oryniacka) na ziemiach bieguna północnego. Hipoteza była oparta na interpretacji danych indyjskiej astrologii, tekstów wedyjskich oraz mitów Hindusów, Irańczyków i Greków, które mówią o istnieniu w dalekiej starożytności zaludnionego kraju leżącego na dalekiej Północy (Hyperborea). Kontynent ten został opisany w Wedach jako „ziemia białego niedźwiedzia”, Varahi, oraz „wyspa światła” lub Sweta Dvipa. Tradycja zaratusztriańska mówi o pradawnej sadybie pierwszego człowieka, mieście Vara, położonym na dalekiej Północy, z którego został zmuszony odstąpić na południe, gdy mroczne bóstwo Angra Mainyu, wróg boga światła, Ahura-Mazdy, rozpętał „wielkie zimno” nad tymi ziemiami. Tilak argumentuje za istnieniem tej „nordyckiej” proto-cywilizacji na bazie indyjskiej astrologii, symbolizmu, który według niego staje się jasny tylko, gdy uznamy, że konstelacje były pierwotnie zaobserwowane w rejonach podbiegunowych, gdzie dzień bogów jest równoważny roku ludzi.

„Czwarta Teoria Polityczna” Aleksandra Dugina wreszcie po polsku!

Wielkie idee zawsze wymagały wielkich ludzi, którzy poprzez wielkie poświęcenie musieli walczyć o wcielenie ich w życie. Obserwując kondycję Zachodu oraz orbitujących wokół niego zwesternizowanych społeczeństw można niekiedy odnieść wrażenie, że żyjemy w epoce postheroicznej, a w starciu z dominującym globalizmem i jego liberalną aksjologią – parafrazując Jana Mosdorfa – nawet fanatycy nie są już w stanie osiągać rzeczy wielkich. Metafizyczna i materialna śmierć niemalże wszystkich odcieni faszyzmu i komunizmu spowodowała, że hegemonia zwycięskiego liberalizmu zakończyła pewną erę, wprowadzając ludzkość w Ponowoczesność. Ostatnim bastionem, który wydaje się powstrzymywać projekt globalistów przed jego ostatecznym zrealizowaniem, czyli stworzeniem globalnego, zatomizowanego społeczeństwa składającego się z wykorzenionych jednostek, jest tożsamość: narodowa, etniczna, religijna i kulturowa. Jak ją ocalić?

Między biegunami. Nadwiślańskie perspektywy w obliczu upadku hegemonii USA

Niemalże dekadę temu w swoim zbiorze esejów Czwarta Teoria Polityczna Aleksander Dugin zawarł stwierdzenie, że choć oś Paryż-Berlin-Moskwa jest bardziej widmowa niż kiedykolwiek, to z widm – jak to ujął – rodzą się czasem wielkie wydarzenia. Dziś kurczy się hegemonia Stanów Zjednoczonych, a inne wielkie przestrzenie, zwłaszcza eurazjatycka (Rosja) i azjatycka (Chiny) coraz mocniej określają swoją pozycję. Balans i skala relacji zachodzących między odradzającymi się mocarstwami zależne są od układów rozwijanych na naszych oczach, jak np. zbliżenia Rosji z Chinami, ze współpracy imperium eurazjatyckiego i imperium azjatyckiego powstałaby bowiem hiperpotęga, której USA zawsze się obawiały; jednocześnie w obliczu budowy Nord Stream-2 oraz inicjatywy Pasa i Szlaku odradza się wizja Karla Haushofera (w uproszczeniu Berlin-Moskwa-Azja Wschodnia), czyli w tym wypadku zbliżenie Niemiec z Rosją oraz Chin z Azją Centralną i Europą (Pas), a także Bliskim Wschodem i Afryką (Droga). Dochodzą do tego świeże niuanse: Turcja w obliczu informacji o podwojeniu ceł na stal i aluminium może pokusić się o zmianę strategicznych sojuszników, a podzielenie kaspijskiej ropy i kawioru pomiędzy Rosję, Irak, Kazachstan, Azerbejdżan i Turkmenistan w ramach świeżo podjętego porozumienia wyklucza udział państw zewnętrznych w rejonie, jednocześnie umacniając pozycję Rosji; staje się ona tym atrakcyjniejszym potencjalnym partnerem dla Niemiec i dla Francji, która to Francja mogłaby z kolei w ramach tak powstałego bloku kontynentalnego powrócić do założeń gaullizmu, tym samym rozszerzając swoje wpływy na Europę południowo-wschodnią i docelowo na Afrykę, w pełni reaktywując kolonialną tradycję. Biorąc pod uwagę skalę przebiegunowania światowej polityki i gospodarki oraz wagę głównych podmiotów w tym procesie, można odnieść wrażenie, że państwa narodowe rzeczywiście są jedynie przedłużeniem status quo, przystankiem na drodze do liberalnego „końca historii”, który nigdy nie nastąpi, a ich suwerenność i integralność terytorialna w wielobiegunowym świecie złożonym z mocarstw, imperiów, czy państw-światów jak nazwałby to rosyjski geograf, eurazjanista Piotr Sawicki, to mrzonka, która zostanie boleśnie rozwiana. Przed Polską pojawiają się więc nowe dylematy, nowe obowiązki i nowe opcje dialogu.

WYKŁAD „GEOPOLITYKA PUTINA”

To, co Putin zobaczył w tym okresie i to, co musieli mu mundurowi – według ich relacji to było pokazywać okropne, po prostu okropne. Rosja przy Jelcynie obrała kurs na to, by w ogóle niczego nie mieć, być po prostu takim globalnym wysypiskiem. Jak Chakamada zaproponowała brać ogromne pieniądze za zakopywanie tu nuklearnych odpadów, mówi: „No, najlepszy biznes. W Rosji, tak czy inaczej, upośledzony naród. Lepiej więc odpady zbierać tu. To będzie progresywny rozwój, modernizacja naszego społeczeństwa.”

I w konsekwencji w takim stanie społeczeństwo i było. To znaczy, sprzedać czeczeńskiemu terroryście własny pistolet – to prywatyzacja pistoleta. Management – „nie pozwól sobie przepaść”, „myśl o sobie”. Tak właśnie przyjmowane były liberalne wartości w społeczeństwie pod koniec lat 90-tych, gdy nienawiść ku Rosji była po prostu normą.

Teraz, pewnie, już trudno sobie wyobrazić, ale normą każdego pod koniec lat 90-tych, gdy nienawiść ku Rosji była po prostu normą. Teraz, pewnie, już trudno sobie wyobrazić, ale normą każdego dziennikarza było napluć na własny naród, na własną historię. Teraz, pewnie, już trudno sobie wyobrazić, ale normą każdego dziennikarza było napluć na własny naród, na własną historię. Nowodworska, jeśli jeszcze pamiętacie taką damę, ona nie schodziła z ekranów, komentowała wszystko absolutnie w swoim kluczu. Ją oklaskiwali członkowie rządu na Kremlu i tak dalej. I taka była atmosfera.

Rozpatrywać będziemy geopolitykę Związku Radzieckiego

Była też zupełnie nieoczywista w pracach admirała Mahana w USA, który mówił o tym, że los świata będzie rozwijać się w przeciwstawności morskiego państwa USA i lądowej Rosji. To znaczy, że na początku XX wieku geopolityczne konstrukcje miały charakter sporny: był to jeden z prognostycznych instrumentów analizy sytuacji. I po '45 roku, szczególnie w roku '47, gdy zaczyna się „zimna wojna”, widzimy mapę położenia dwóch obozów: obozu radzieckiego i obozu kapitalistycznego, ściśle odpowiadającą tym geopolitycznym modelom. Mackinder pięćdziesiąt lat przed tym, gdy stało się to już polityczną rzeczywistością na geopolitycznym poziomie, wykorzystując cywilizowany, strategiczny, socjologiczny charakter społeczeństw, które rozpatrywał, w zasadzie przygotował matrycę dla tego geopolitycznego mappingu, który stał się już absolutnie realny po '45 roku. To jeden z unikalnych przykładów stosowności geopolitycznego podejścia z punktu widzenia planowania przyszłości. Skończyło się na tym, że Związek Radziecki, Chiny, państwa zawojowane przez ZSRR, w istocie przyłączone do bloku wschodniego w trakcie II Wojny Światowej (Wielkiej Wojny Ojczyźnianej) – wszystko to razem, włączając Wietnam i Kubę w latach 60-tych, wszystko to kształtowało Heartland: takie globalne lądowe społeczeństwo ze wszystkimi głównymi lądowymi cechami, w którego centrum stała stolica Heartlandu, Moskwa, jako Trzeci Rzym (znów – Rzym). Odpowiednio, i światowa Kartagina, która swoją cywilizację w pełni zbudowała na wartościach handlowych, w społeczności rynkowej jako siła opozycyjna. Tym sposobem, w drugiej połowie XX wieku mapa geopolityczna pokryła się z mapą polityczną. Świat dwubiegunowy, który złożony był w oparciu o równowagę systemów socjalistycznego i kapitalistycznego, był z punktu widzenia geopolitycznego potwierdzeniem prognoz Mackindera, światem planetarnym.

CYWILIZACJA PÓŁNOCNO-AMERYKAŃSKA I JEJ PODSTAWY

Na początku powstania trzynastu kolonii przeciw mocarstwu, każda z nich ogłosiła się niezależnym państwem – stanem. Termin ten, w kontekście amerykańskiej historii, zazwyczaj tłumaczy się jako „stan”, lecz samo słowo, w sensie prawnym, nie ma żadnego znaczenia, oprócz „mainstreamowego”. W języku angielskim termin „state” oznacza tylko i wyłącznie „państwo”, w pełnym znaczeniu tego słowa – suwerenny podmiot polityczny (jak w definicji Machiavellego, Hobbesa lub Bodina), który nie uznaje żadnego ponadnarodowego autorytetu [1]. Dlatego też, z prawnego punktu widzenia, bunt kolonii był deklaracją suwerenności trzynastu nowo utworzonych podmiotów narodowych i państwowych. Dlatego pełna nazwa Stany Zjednoczone Ameryki powinna być tłumaczona na Zjednoczone (bądź Wspólne, Sprzymierzone) Państwa Ameryki. To, że chodzi nie o państwo, ale o państwa, jest prosto stwierdzone i zaakcentowane w samej nazwie. Trzynaście kolonii stało się trzynastoma państwami.

Wojna: powstrzymać ją czy wygrać?

Zaczęło się. 13 kwietnia w piątek zaczęła się końcowa bitwa. Poprzedził ją ciąg wydarzeń, które przygotowywały uderzenie Amerykanów i ich sojuszników na Damaszek: pseudo-otrucie Skripala, sfingowany chemiczny atak, wstępny uderzenia Izraela itd., co zresztą nie ma już żadnego znaczenia. To wojna USA, Anglii i Francji (t.j. atlantyckiego bloku) przeciwko Rosji i sojusznikom, przede wszystkim Iranowi. Syria to miejsce tego eschatologicznego starcia. USA i ich sojusznicy o wykorzystanie chemicznej broni oskarżyli Rosję. Ale do czego potrzebowali sprawy Skripala? To wojna przeciw nam. Przeciwko każdemu z nas. Nikt się nie odwróci. I to, że my nie jesteśmy winni, nie ma żadnego znaczenia. To pretekst, o którym już zapomniano w akcie bezpośredniej agresji przeciwko nam.

Chrześcijaństwo i nauka

Chrześcijaństwo nie ma dogmatycznej kosmologii. Teologia, soteriologia, nauka o duszy, moralność – one są opisane dokładnie. Jest też określona dogmatyczna nauka o strukturze historycznego procesu. Ale o fizyce, materii, botanice, biologii takiej twardej kodyfikacji nie ma.

Można zaproponować umowny schemat: kosmologia – baza, teologia – nadbudowa, niekoniecznie interpretując ich po marksistowsku – że niby baza ważniejsza. Można uważać dokładnie na odwrót, ale dla nas ważniejsze jest to, by przemyśleć ten schemat, nie wartościując.

To pozwala współczesnym chrześcijanom godzić „wiarę” z „nauką”. Jeśli wobec historii, biblijnej chronologii czy nauki o duszy to zrobić trudno, o tyle wobec fizyki, chemii, biologii, astronomii, botaniki, zoologii itd. – wydaje się, że łatwo. Ale tylko się wydaje.

Globalizacja i jej wrogowie

W każdym projekcie powinny być „kozły ofiarne”. W obecnych warunkach Arabię Saudyjską i Izrael być może trzeba będzie złożyć w ofierze panislamskiemu, niewahabistycznemu, antyzachodniemu projektowi, jeśli sami nie postarają się znaleźć sobie miejsce w eurazyjskiej geopolityce Bliskiego Wschodu. To właśnie wpływa na nasze stanowisko w Pakistanie i Afganistanie, ponieważ stając się przyjacielem i obrońcą islamskiego świata, biorąc pod uwagę czynnik Trumpa, trzeba koniecznie zacząć myśleć o stosunkach i z tymi krajami.
Inne stanowisko w takim układzie zajmuje nawet radykalny islamizm, który dotąd był naszym przeciwnikiem, gdy rządził się z Arabii Saudyjskiej z oparciem o USA i Izrael. Stając po stronie islamskiego świata w całości, Rosja może zmienić relacje i z nim, jeśli, gdy przyjdzie kolej, zmieni swój stosunek do chrześcijan, sufitów i zacznie brać pod uwagę prawa geopolityki. W rozwoju sytuacji, nie otrzymując więcej zachodniego wsparcia, radykalny islamizm, zmieniwszy swoją naturę, potencjalnie może nawet stać się przy określonych warunkach naszym sojusznikiem. To dlatego, że dziś każdy antyzachodni element zaczyna pracować na naszą korzyść. Dla przykładu, gdy Turcy zmienili swoje podejście do Amerykanów, od razu przestali wspierać radykałów na Północnym Kaukazie. Jeśli „Bracia Muzułmańscy” przypomną sobie swoje sufickie korzenie, a Katar, tradycyjnie protektor salafizmu, zbliży się do nas, Turcji i Iranu jeszcze bardziej, wektor radykalnego islamu może się kardynalnie obrócić.

Najbardziej ruski obwód Rosji

Wszystko to razem zrodziło biełgorodzki cud. Zdawałoby się, że to nic nadzwyczajnego: wszystko jest racjonalne i zoptymalizowane, i wszystkie środki znajdują się w samym obwodzie. Żeby jednak wszystko się udało, niezbędna jest, jak się okazuje, szczęśliwa zbieżność kilku czynników: głębokiego patriotyzmu i wewnętrznego przekonania gubernatora, jedności i wewnętrznego zintegrowania obwodowej elity administracyjnej, odpowiedniego ducha wśród inteligencji, optymistycznie nastawionego ludu - gorąco popierającego wszystkie te przedsięwzięcia i za wszystko wdzięcznego. I to jednak nie wystarczy. By Biełgorodczyzna była taka, jak dziś, potrzebne jest by kochać swój lud, swoją ziemię, mieć wielkie serce i uczynić swoimi życiowymi zasadami honor i sprawiedliwość. Że zdarza się to tak rzadko, że nie wierzymy własnym oczom - to bardzo, bardzo źle. Ani jednak gubernatorowi Sawczenko, ani mieszkańcom Biełgorodu i całego obwodu nie przeszkadza nic i nikt, nawet jeśli ktoś chciałby. Wiara i miłość zwyciężają na swej drodze wszystko.
Na konferencji w Biełgorodzie delegacja Carygradu rozważała wzorce przyszłego porządku światowego i rolę, którą ma w nim do odegrania Rosja. Miejsce zostało wybrane najlepsze z możliwych: w Biełgorodzie przyszłość materializuje się już dziś. Przyszłość ruskiego solidarnego społeczeństwa, zbudowanego na duchowości, ludowości i sprawiedliwości.

Paradygmat geopolityczny wobec paradygmatu etnopolitycznego: Aleksandr Dugin i ruch identytarystyczny

Niżej zamieszczam rozdział napisanej w 2010 r. i niepublikowanej pracy zestawiającej doktrynę i działalność francuskiego ruchu identytarystycznego oraz eurazjatyzmu Aleksandra Gielewicza Dugina. Dziś wiele zawartych tu informacji należałoby uzupełnić lub zaktualizować, tekst daje jednak ogólne pojęcie o ówczesnym nachyleniu obydwu wymienionych środowisk. Pamiętać należy jednak, że od czasu gdy spisano te uwagi, obydwa przedstawione środowiska ewoluowały doktrynalnie i organizacyjnie. Pozostawiłem też spolszczoną wersję nazwy Identitaires, choć od tego czasu przyjęło się w języku polskim mówić raczej o „identytarystach” i o „ruchu identytarystycznym” - w takiej formie językowej są one przywołane między innymi w polskim tłumaczeniu głośnej w ostatnim czasie powieści Michela Houllebecque'a Uległość.

 

Absolutny Początek (David Bowie)

Absolutny Początek, którego nie ma i być nie może, jest jednak osią zakazanego, heroiczną wiedzą przekazywaną przez łańcuch tajemnicy. W statycznym obrazie metafizyki – ze zmiennym i względnym dnem i absolutnym, stałym szczytem – niektórzy dostrzegą ekscytujące perspektywy w paradoksach związanych z rzekomym ryzykiem życia. Jest coś, co przecina dualizm logiczny i religijny – to Wieczny Początek, tajemniczy promień, który jest jednocześnie zamknięty i otwarty. Wobec niego wszystkie wielkie proporcje i trzy światy tracą znaczenie. Dno i szczyt odwracają się, dokonując niemożliwych i niewiarygodnych zaślubin nieba i piekła, o których pisał genialny Blake.

Oto „doktryna gwiazd”.

Thelemici, zwolennicy Francuza Rebelais’a i Anglika Crowleya wierzą, że „każdy mężczyzna i kobieta jest gwiazdą”. W przedstawicielu naszego przegrywającego gatunku kończącego swoją historię pod ciężarem banalności Banku Światowego i wolnego rynku, biologicznej imitacji istoty dumnej i anielskiej thelemita dostrzega gwiazdę niosącą lśniący promień lodu. Przez bałagan pokrywający duszę przebija dziwne, niemożliwe, oszałamiające światło.

Projekt Wielkiej Europy. Geopolityczny szkic przyszłości świata wielobiegunowego

Wraz ze zmierzchem i zniknięciem pod koniec ostatniego wieku bloku państw socjalistycznych w Europie Wschodniej, pojawiła się potrzeba nowej wizji geopolityki światowej opartej na nowym podejściu. Ale inercja myślenia politycznego i brak wyobraźni historycznej wśród politycznych elit zwycięskiego Zachodu przywiodły do uproszczonej alternatywy: koncepcyjna baza w postaci zachodniej demokracji liberalnej, społeczeństwa opartego na gospodarce rynkowej, i strategicznej dominacji USA na skalę światową, stały się jedynym rozwiązaniem dla wszystkiego rodzaju narastających wyzwań, oraz uniwersalnym modelem który powinien zostać bezpośrednio zaakceptowany przez całą ludzkość.

Ta nowa rzeczywistość wyrasta przed naszymi oczyma – rzeczywistość one world zorganizowanego całkowicie w oparciu o paradygmat amerykański. Wpływowy neokonserwatywny think-tank we współczesnych USA odnosi do tej rzeczywistości bardziej odpowiadający jej termin – „globalne imperium” (czasem „życzliwe imperium” – R. Kagan). Imperium to jest jednobiegunowe i koncentryczne z samej swej natury. W centrum znajduje się „bogata Północ”, wspólnota atlantycka. Cała reszta świata – strefa krajów nierozwiniętych lub rozwijających się, uznawanych za peryferyjne – ma zgodnie z przewidywaniami podążać w tym samym kierunku i tą samą drogą, którą państwa zachodniego rdzenia przebyły na długo wcześniej.

Metafizyka Narodowego Bolszewizmu

Termin “narodowy bolszewizm” może posiadać wiele całkiem odmiennych znaczeń. Pojawił się niemal równocześnie w Rosji i w Niemczech – celem jego użycia przez niektórych politologów była chęć zaznaczenia ich przypuszczenia, iż bolszewicka rewolucja 1917 roku miała w istocie narodowy charakter, ukryty za fasadą ortodoksyjnie marksistowskiej internacjonalistycznej frazeologii. W Rosji pojęciem „narodowi bolszewicy” powszechnie określano tych komunistów, którzy pragnęli zabezpieczyć integralność terytorialną swego kraju i (świadomie lub nie) kontynuowali historyczną wielkorosyjską misję geopolityczną. Ci rosyjscy narodowi bolszewicy byli zarówno wśród „białych” (Ustriałow, smienowiechowcy, lewicowi zwolennicy eurazjatyzmu), jak i wśród „czerwonych” (Lenin, Stalin, Radek, Leżniew itd.). (1) W Niemczech analogiczne zjawisko łączono ze skrajnie lewicowymi nurtami nacjonalizmu lat dwudziestych i trzydziestych, łączących idee nieortodoksyjnego socjalizmu, pryncypia narodowe i pozytywny stosunek do Rosji Radzieckiej. Wśród niemieckich narodowych bolszewików Ernst Niekiesch bez wątpienia był najbardziej konsekwentny i radykalny. Mniej lub bardziej powiązani z tą ideą byli niektórzy konserwatywni rewolucjoniści, tacy jak Ernst Juenger, Ernst von Salamon, August Winnig, Karl Petel, Harro Schultzen-Beysen, Hans Zehera, czy komuniści Laufenberg i Wolffheim, a nawet niektórzy skrajnie lewicowi narodowi socjaliści, jak Strasser, czy – przez pewien okres – Josef Goebbels.

W rosyjskim systemie wartości nie ma miejsca dla równości i braterstwa

N. Dalamtowa:Aleksandrze Gieliewiczu, rozpatrując i rozumiejąc narodową solidarność jako proces, chciałoby się zrozumieć, co może być punktami skupienia w tym procesie? Wymienił pan aspekty przestrzenne i geograficzne, wspomniał pan religijne. Co w obecnym momencie może być punktami skupienia: jakie czynniki wewnętrzne i zewnętrzne? 

A. Dugin: Wie pani, Benedict Anderson, jeden ze znanych specjalistów w kwestii nacjonalizmu, twierdził że naród to imagined community, to znaczy, wspólnota wyobrażona. Zanim pojawi się naród, pojawiają się nacjonaliści. To bardzo interesujące spostrzeżenie. Można to odbierać krytycznie, można to odbierać neutralnie, on sam miał jednak na myśli jedno: naród, przede wszystkim, jest zjawiskiem współczesnym, jest on związany z polityczną samoorganizacją społeczeństwa w epoce rewolucji burżuazyjnych i później. Naród do czasów rewolucji burżuazyjnych, z punktu widzenia socjologii, nie istniał. Istniały inne średniowieczne formy wspólnot, które były bardziej złożone niż narody. Zanim zatem pojawiły się narody, formujące się w epoce nowożytnej, w epoce Oświecenia, w burżuazyjnym świecie z burżuazyjnymi rewolucjami, poprzedziło je pojawienie się doktryn nacjonalistycznych. 

Guy Debord nie żyje. Spektakl trwa

Podporządkowując sobie człowieka i społeczeństwo, zastępując istnienie i doświadczenie “reprezentacjami”, system rozwinął doskonałą metodę wyzysku i zniewolenia. Kiedyś część ludzi była jego własnością, potem kontrolowały ich więzienia i fabryki, dziś robi to telewizja. System zwyciężył nad życiem.

“Nieprzerwana akumulacja obrazów daje widzowi poczucie, że wszystko jest dozwolone, jednocześnie upewniając go, że nic nie jest możliwe. Patrz na wszystko, ale nie dotykaj. Nowoczesny świat stał się muzeum, gdzie najważniejszym strażnikiem jest bierny odwiedzający.”

Błyskotliwa definicja społeczeństwa spektaklu. Czy nie dostrzegamy jej głębi patrząc na pozbawiony szans atak na wieżę telewizyjną Ostankino, symbol kłamstw systemu, w 1993? Może już wtedy intuicyjnie rozumiano myśl Deborda: „Wzorów na zmianę świata nie znajdziemy w książkach, ale w konkretnych doświadczeniach. Konieczne jest ukazanie ścieżki w jasnym świetle dnia, aby nie pozostało nic z iluzji. Uderzające spotkanie, nieoczekiwane przeszkody, wielkie zdrady, urok ryzyka – wszystko to wystarczy do rewolucyjnego poszukiwania Świętego Grala Rewolucji, której nikt nie chciał.”

Dekonstrukcja demokracji

Dla nas, platoników, demokracja jest fałszywą nauką, opiera się na świecie, którego nie ma, oraz na społeczeństwie, które nie ma prawa istnieć. 

Nie jest dziś możliwy obiektywny osąd demokracji. Nie jest ona koncepcją neutralną: za demokracją, jako za ustrojem politycznym i za odpowiadającym jej systemem wartości stoją Zachód, Europa i USA. Dla nich demokracja jest formą świeckiego kultu, czy też narzędziem politycznej dogmatyki. Dlatego, aby zostać przyjętym do zachodniej społeczności, należy, w domyśle, być za demokracją. Ten, kto poddaje ją w wątpliwość, wypada z pola poprawności politycznej. 

Jeśli jest to ktoś marginalny, można to ścierpieć, jeśli chodzi o osobę będącą kimś więcej niż przedstawicielem politycznego marginesu, to demokracja uruchamia koło zamachowe represji (jak każdy reżym, każda ideologia, każda dominująca religia). Dlatego nie można mówić o demokracji w sposób bezstronny. Dlatego w rozważaniach o demokracji należy od razu powiedzieć: jesteśmy całkowicie za, lub całkowicie przeciw. Odpowiem zupełnie szczerze: jestem przeciw. Ale jestem przeciw tylko dlatego, że Zachód jest za. Nie zwykłem bezmyślnie i bezkrytycznie przyjmować czegokolwiek na wiarę, nawet jeśli wszyscy w to coś wierzą. Tym bardziej, jeśli towarzyszy temu nacisk i ukryta (lub jawna) groźba. Radzicie mi, bym oparł się na własnym rozumie, tak? Zacznę od tego, że rozum radzi mi odrzucić wszelkie sugestie. Wolności nikt nam nie może dać. Albo ona jest, albo jej nie ma. Niewolnik nawet wolność obróci w niewolę albo chociaż w świństwo, człowiek zaś wolny nawet w kajdanach nigdy nie będzie niewolnikiem. (Platon przebywając w niewoli nie stał się w żaden sposób mniej Platonem, człowiekiem wolnym, gdy tymczasem imię tyrana Dionizosa do dziś wypowiadamy z pogardą – który z nich jest więc niewolnikiem?). Ponadto, jak mówi dostępny na rynku podręcznik do analizy technicznej: The majority is always wrong. 

 

Maoizm jest dla mnie zbyt nowoczesny

Ja bronię wielości cywilizacji i odrzucam uniwersalność zachodniego wzorca rozwoju społecznego. Mocno sprzeciwiam się wszelkim rodzajom ksenofobii i nacjonalizmu jako burżuazyjnej sztucznej i ze swej istoty nowoczesnej konstrukcji. 

Nie jestem komunistą ani marksistą, ponieważ odrzucam wszelkiego rodzaju materializm i ideę postępu. Najwłaściwsze dla opisania moich poglądów są Czwarta Teoria Polityczna i tradycjonalizm.

Trzeci totalitaryzm (krytyka z pozycji Czwartej Teorii Politycznej)

W naukach politycznych koncepcja totalitaryzmu jest zawężana do ideologii komunistycznej i faszystowskiej, które otwarcie głosiły wyższość całości (klasy i społeczeństwa w komunizmie i socjalizmie; Państwa w faszyzmie, rasy w narodowym socjalizmie nad partykularyzmem (jednostką).

Sprzeciwiały się one ideologii liberalnej, dla której przeciwnie, partykularyzm (jednostka) jest wywyższona ponad całość (jak gdyby ta całość nie mogła być rozumiana taką jaką jest). Liberalizm zatem zwalcza totalitaryzm jako taki, w tym komunistyczny i faszystowski. Ale czyniąc to, sam termin „totalitaryzm” ujawnia swe złączenie z ideologią totalitarną – i ani komuniści, ani faszyści nie zgodzili by się z tym określeniem. Tak więc każdy kto używa słowa „totalitaryzm” jest liberałem, bez względu na własną świadomość tego.

Na pierwszy rzut oka ten obraz jest idealnie czysty i nie pozostawia miejsca na dwuznaczność – komunizm jest pierwszym totalitaryzmem, faszyzm drugim. A liberalizm jest jego antytezą, odrzucającą całość i przedkładająca ponad nią partykularyzm. Jeśli się tu zatrzymamy, uznamy że Era Moderny rozwinęła tylko dwie ideologie totalitarne – komunizm (socjalizm) i faszyzm (nazizm), ze swoimi wariacjami i niuansami. Ale liberalizm, jako teoria polityczna która pojawiła się przed nimi i przetrwała najdłużej, nie mógł być nazywany totalitarnym. Stąd wyrażenie „trzeci totalitaryzm”, które sugeruje rozciągnięcie nomenklatury totalitarnych ideologii na liberalizm, wydaje się nie mieć sensu.

Ku laokracji

W kapitalizmie rzadzą kapitaliści. W socjalizmie – przedstawiciele proletariatu, klasy robotnicznej. W nazizmie i faszyzmie – rasowa lub narodowa elita, „nowa arystokracja”. W Czwartej Teorii Politycznej powinien rządzić naród-lud (narod po rosyjsku, pojęcie pokrewne niemieckiemu Volk: nie tożsame z „ludźmi, ludnością, populacją”).

Współczesna Rosja jest kapitalistyczna. Oznacza to, że jest rządzona przez kapitalistów. Czyli nie przez naród. By zbudować Rosję rządzoną przez naród, niezbędne jest przeprowadzenie antykapitalistycznej (a przynajmniej antyoligarchicznej) rewolucji. Magnaci finansowi powinni wybrać: władza LUB bogactwo. Wybierz bogactwo, zapomnij o władzy. Wybierz władzę, zapomnij o bogactwie.

Wywiad portalu konserwatyzm.pl z Aleksandrem Duginem na temat Ukrainy

Teraz jednak, po Odessie, zmieniłem swój punkt widzenia. Przecież te brudasy zamierzają wytępić mniejszości etniczne i już rozpoczęli ludobójstwo Ruskich w Odessie. Proszę spojrzeć na zdjęcia zamordowanych, zastrzelonych, zgwałconych i spalonych żywcem ludzi... Jutro Polacy, Węgrzy, Rusini i oczywiście Rosjanie znajdą się na ich miejscu także w innych częściach Ukrainy. Jestem zdania, że obecny reżym powinien zostać starty z powierzchni ziemi i żadnej państwowości tym kanaliom pozostawiać nie należy. Na początku należałoby przeprowadzić antyterrorystyczną czystkę na całym terytorium Ukrainy, włączając w to Galicję i Wołyń, dopiero zaś później rozważać kwestię nowych przywódców. Ukraina to dziś to samo co Iczkeria pod rządami Basajewa i Dudajewa. Tu po prostu już nie ma miejsca na kompromisy. Oto teraz Kadyrow młodszy jest prawdziwym bohaterem Rosji i walczy o nasze wspólne eurazjatyckie interesy. Podobnie na Zachodniej Ukrainie i w Kijowie pojawią się prawdziwi ludzie. I zostaną przywódcami w wielkiej wojnie. Junta, Prawy Sektor, ukraiński nacjonalizm powinny zostać wytępione aż po korzenie. O Czeczenii także mówiono, że nigdy nie stanie się krajem pokojowym i lojalnym. A jednak się stała. I pokojowym, i lojalnym. Na zachodzie Ukrainy zostawimy język. Również w samej Rosji należy popierać ukraińską kulturę i język. To bardzo dobre i ważne, to nasze słowiańskie dziedzictwo. Tymczasem trzeba wcześniej wytępić maniakalnych morderców. Należałoby także ich protektorów, choć nasze ręce nie sięgną ich od razu. Pewnego dnia jednak Waszyngton odpowie za wszystko.

Imię moje topór

Najważniejszym spośród rosyjskich pisarzy jest Fiodor Michaiłowicz Dostojewski. Niczym w magicznej soczewce skupiają się w nim rosyjska kultura i mentalność. To, co było przed nim, zwiastuje Dostojewskiego. To, co nadeszło potem, wynika z niego. Niewątpliwie jest on największym narodowym geniuszem Rosji.

Dziedzictwo Dostojewskiego jest ogromne i niemal wszyscy jego badacze są zgodni, że jego najważniejszym punktem jest powieść Zbrodnia i kara. Jeśli Dostojewski jest najważniejszym pisarzem rosyjskim, to Zbrodnia i kara jest największym dziełem literatury rosyjskiej i fundamentalnym tekstem rosyjskiej historii.

Z tego powodu nie ma i nie może być w niej nic arbitralnego i przypadkowego. Z pewnością książka ta zawiera tajemniczy hieroglif, w którym skoncentrowany jest cały los Rosji. Jego odczytanie oznacza zdobycie wiedzy o rosyjskim misterium.

Ostatni błąd ukraińskiego nacjonalizmu

Kiedy konflikt między Prawym Sektorem a proamerykańską juntą rysuje się coraz wyraźniej, warto przyjrzeć się bliżej ukraińskiemu nacjonalizmowi. Jest on zjawiskiem szerszym niż Prawy Sektor. Nacjonaliści mówią, że chcą niezależnej Ukrainy. Co to znaczy?

Są dwie siły ograniczające niezależność Ukrainy – Rosja i Stany Zjednoczone (plus Unia Europejska). USA są silniejsze, Rosja jest bliżej. Dla nacjonalistów ukraińskich, logiczne byłoby przyjęcie założenia „Ani Waszyngton (Bruksela), ani Moskwa”. Co więcej, Waszyngton to liberalizm i kosmopolityzm (niekompatybilne z nacjonalizmem), małżeństwa gejów (niekompatybilne z tradycjonalizmem), ateizm i materializm (niekompatybilne z dążeniem do obrony tożsamości duchowej). Zatem USA i Unia Europejska to pierwszy i totalny wróg. Wcielenie świata nowoczesnego, Moderny, bunt przeciwko któremu jest istotą Trzeciej Drogi.

 

Strony